Hej, witam Cię ciepło...

Jestem Kanadyjką urodzoną polskim emigrantom w Toronto.

Przeszłam od neuronauki do technologii, od sekcji mózgów do studiowania z buddyjskimi mnichami w Nepalu.
Podróżowałam po świecie, urodziłam bliźnięta, umierałam i odradzałam się już wiele razy.

To jest moja praca.

To jest moja historia.

…i przywilejem mojego życia jest podzielenie się nią z Tobą.

- Aia June

Oto Aia

{"a-ja"}

„Prawdziwa magia tego życia zaczyna się, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że jest ono niczym innym jak serią śmierci i narodzin – gdy przestaniemy trzymać się tego, kim byliśmy i kim myśleliśmy, że się staniemy, a w zamian zaczniemy zapraszać do naszej rzeczywistości kim jesteśmy tu i teraz i to wykorzystamy, aby wywrzeć możliwie największy wpływ na świat.
Wtedy zaczynamy czuć się prawdziwie zrównoważeni…”

 

– i właśnie wtedy narodziła się Aia.

Prawdę mówiąc, urodziła się Marysia, prawie dekady wcześniej w Toronto w Kanadzie – uchodźcom, którzy uciekli z komunistycznej Polski. Uciekli przed ciemną rzeczywistością, aby zapewnić sobie i swojej przyszłej rodzinie lepsze życie.
To prawda, że ból zawsze ma swój cel, a nasze zmagania stają się naszą historią sukcesu. 

W 2021r., kiedy medytowała na plaży ziemi Majów – która tak bardzo ją odmieniła na wszystkie sposoby – kombinacja liter „AIA” pojawiła się. Zajęło jej trochę czasu, zanim zdała sobie z tego sprawę, ale te literki dały poczucie wyjątkowej lekkości – i zdecydowała się zmienić swoje imię. Ponadto, niestety, jej oprawca z dzieciństwa nadal mieszka, pracuje i rozwija się w Polsce. Nieprzygotowana do zwrócenia jego uwagi na swoją obecność i pracę w tym kraju, Aia postanowiła pozostać rozpoznawalna pod wybranym przez siebie imieniem.

Wracając do naszej historii – Aia, wykształcona w neurologii i podążająca ścieżką medycyny konwencjonalnej, na swojej drodze bardzo rozczarowała się współczesną praktyką medyczną. Marzyła, aby zostać psychiatrą, ale zamiast tego przekształciła się w przedsiębiorczynię, co w efekcie przerodziło się w ponad dekadę budowania biznesów, tworząc życie w zupełnej wolności – podróżując po świecie i odkrywając po drodze, kim tak naprawdę była.

Natomiast, dopiero w swojej podróży do macierzyństwa tak naprawdę odkryła moc stresu, przetrwania i transformacji.
Miała trzydzieści-kilka lat… jej partner – mężczyzna o 5 lat młodszy, nie musiał się spieszyć z wydaniem na świat potomstwa. Stworzyli wspólnie piękny, globtroterski styl życia, żyjąc na całym świecie w tak odległych miejscach jak Tajlandia, Bali, czy Europa.

„Ale będziesz o wiele szczęśliwsza, jeśli będziesz miała dzieci!” – inni twierdzili.

„Starzejesz się, czas aby podjąć pewne decyzje”.

„Wartość kobiety w życiu pochodzi z posiadania dzieci”.

– i „będziesz tego żałowała.”

Przesłanie tych słów było mocne i wywierało wrażenie. W międzyczasie brakowało wokół inspirujących wzorów do
naśladowania dla świadomego życia bez dzieci. Niestety, diagnoza zespołu policystycznych jajników trwająca całe życie (i tylko 3-4 cykle miesiączkowe występujące rocznie) uniemożliwiła naturalne zapłodnienie. 

„Wszystko było w porządku. Nigdy tak naprawdę nie chcieliśmy mieć dzieci” – wyjaśnia Aia.

Lekarz w Kanadzie przekonał ją do rozważenia zamrażania jajek jako formę ochrony jej potencjalnego macierzyństwa. W klinice leczenia niepłodności sprawiono, że procedura brzmiała tak łatwo, że trudno było nie czuć pociągu do samego „płodzenia dzieci”. Nie dyskutowano o długofalowych skutkach terapii hormonalnej, pobierania komórek jajowych, zapłodnienia in vitro i implantacji zarodka.

„To wszystko wydawało się to takie proste, a posiadanie pełnej kontroli nad procesem wydawało się kuszące – to było jak branie natury w swoje ręce i robienie z nią tego, co tylko się chciało.”

Niestety, gdyby wiedzieli, jaki długotrwały wpływ miałyby te terapie płodności na umysł i ciało Aii, ta decyzja nigdy by nie została podjęta.

To był październik 2017 r., gdy zaledwie cztery dni po transferze zarodków, na plażach Riwiery Majów w Meksyku Aia ujrzała dwie różowe linie.

Kilka tygodni później na ekranie pojawiły się dwa malutkie embriony. Była w ciąży z bliźniakami.

Całkowity brak połączenia emocjonalnego z nimi.

Brak świadomego połączenia z ciążą. 

Głównie po prostu sterylne i naukowe podejście w stylu „połóż się na łóżku i rozłóż nogi”.
Intensywna terapia hormonalna była kontynuowana przez długi czas w pierwszym trymestrze… Wielokrotne zastrzyki, plastry, czopki i leki doustne, aby dalej nakłaniać jej organizm do pozostania w ciąży – tak długo, aż zarodki nie będą wystarczająco duże, aby
rozpocząć naturalną produkcję hormonów w organizmie. 

Okres ciąży, choć z zewnątrz wyglądał jak bajka, był w swoim rodzaju mizerną sytuacją (której zresztą nikt nigdy nie pokazuje na Instagramie).

Aia zaczęła wymiotować od pierwszego dnia siódmego tygodnia i wymiotowała 10-12 razy dziennie aż do dnia porodu. Doświadczała szalejącej zgagi, nie mogła jeść, nie mogła spać i usilnie walczyła o poczucie więzi ze swoimi dziećmi. Z powodu gwałtownych wymiotów prawie nie przybierała na wadze i nie wyglądała jak kobieta w ciąży aż do początku trzeciego trymestru. Aia nie była w stanie pojąć faktu, że miała zostać matką – i nie było dostępnego wsparcia, które mogłoby jej w tym pomóc. Zajście w ciążę i urodzenie dziecka to tak oczekiwana od kobiet, typowa, powszechna rzecz, że wiele osób często pomija zmagania, z jakimi borykają się kobiety.

Prawda jest taka, że Aia była odłączona od swojego ciała, szczególnie od przestrzeni łona już od lat młodzieńczych, kiedy po raz pierwszy zaczęła miesiączkować. Nie nauczyła się funkcjonowania w oparciu o fazy księżyca ani świadomej menstruacji. Jej kobiecość nie była celebrowana, a ona nie była w niej wzmacniana.

Zamiast tego niosła traumę przemocy seksualnej, której doświadczała w dzieciństwie. Przez całe jej życie przestrzeń łona była obciążeniem – dorastała wiedząc, że bycie kobietą na tym świecie nie jest bezpieczne. A teraz te bliźniaki stały się przedłużeniem traumy, której nigdy w pełni nie wyleczyła.

Aia planowała urodzić swoje dzieci w Polsce. Ona i jej partner mieszkali już za granicą i na stałe podróżowali. Pragnęli, żeby jej rodzice znali swoje jedyne wnuki. Nie mieli pojęcia, jak bardzo okaże im się pod górkę pragnienie urodzenia bliźniąt w sposób naturalny w Polsce. Rezultatem był najmroczniejszy koszmar w jej życiu – traumatyczne przeżycie porodowe, które pozbawiło ją godności, oraz utrata przytomności podczas porodu – wykrwawiając się niemalże do śmierci. Poważna utrata krwi uniemożliwiła jej kontakt z bliźniakami, a dzień później, kiedy zostały przywiezione do pokoju, była tak zdezorientowana i pod tak silnym działaniem leków, że zapomniała, że dopiero co urodziła. Wszyscy widzieli to zdjęcie i chwalili, jak pięknie wyglądała nowa rodzinka. Prawda jest taka, że położna na siłę umieściła bliźnięta na klatce piersiowej Aii, żeby zrobić zdjęcie… a Aia była na skraju śmierci.

Nikt w szpitalu nie pytał o jej stan emocjonalny… zajęli się jej nagłym przypadkiem i zmusili ją do karmienia piersią (kiedy nie mogła nawet wstać bez omdlenia). Próba była bolesna, surowa i traumatyczna.

…A ta historia porodu nawet nie jest czymś niezwykle rzadkim.

Aia cierpiała na silną depresję poporodową zaognioną ekstremalną traumą związaną z brakiem snu. Odciągała ponad 2 litry mleka dziennie, stała się chuda jak szkielet, znajdowała się na skraju psychozy, a wszystkim, co interesowało innych wokoło było to, jak
piękne były bliźnięta. Przybrała odważną maskę do świata, ale w środku umierała.

To był najciemniejszy rozdział jej życia.

I jej historia nie jest rzadkością.

Kiedy bliźniaki miały 6 miesięcy, Aia wiedziała, że pragnie coś zmienić. Szkoliła się jako doula porodowa i instruktor hipnoporodu. Uczestniczyła w porodach z kobietami-emigrantkami w szpitalach w południowej Polsce, tłumacząc, edukując i wzmacniając je. To, co widziała w polskich porodówkach, przeraziło ją: nadużycia, brak szacunku, przemoc, zaniedbanie. Jak można oczekiwać, że kobiety staną w swej mocy i wyleczą swoje najgłębsze, najciemniejsze rany, skoro tak traktuje je system medyczny, w którym rodzą?

Pomimo koszmarów, których była świadkiem, Aia przekształciła doświadczenia porodowe dziesiątek matek, jednocześnie walcząc z potężnym uściskiem własnej traumy.

I to właśnie podczas krajowej izolacji związanej z pandemią Aia została w końcu zmuszona stawić czoła własnym demonom. Poddała się terapiom, których rozpaczliwie potrzebowała – zarówno fizycznym, jak i emocjonalnym. Urzeczywistniała przemiany, które ją otaczały,
stanęła w obliczu rozdziałów doświadczonej w dzieciństwie przemocy, które przysięgała, że już przezwyciężyła. Wykształciła się w potężnej terapii masażu łona w UK i połączyła te fizyczne efekty z transformacyjnym potencjałem pracy z cieniami i terapii zakorzenionej w neuronauce.

Obecnie, na codzień Aia mieszka na Riwierze Majów w Meksyku, prowadząc praktykę i ucząc uzdrawiania łona i yoni, specjalizując się w uwalnianiu traumy (zarówno wczesnych lat życia, jak i pokoleniowej). Łączy naukę o pracy z ciałem i terapii psychologicznej z magią wrodzonej zdolności naszego ciała do samoleczenia (szlaki przecierała już w Polsce jej matka jako założycielka znanego na całym świecie Polskiego Instytutu Refleksologii.)

Niesamowite efekty, które Aia widzi u swoich klientów, pojawiają się jeszcze przed opuszczeniem przez nich pierwszej sesji.

Zazwyczaj nie musi pracować z klientami więcej niż 3-5 razy, aby nic nie było już takie samo. A kiedy została przeszkolona w masażu łona, Aia potrzebowała zaledwie trzech miesięcy autoterapii, aby przywrócić regularność jej cyklu menstruacyjnego. Od 15 roku życia cykl Aii był nieregularny, nieprzewidywalny i pojawiał się tylko 3-4 razy do roku. W ciągu trzech miesięcy pracy nad własną przestrzenią łonową Aia zaczęła regularnie miesiączkować. Kolejne trzy miesiące później jej cykl idealnie dopasował się do faz księżyca: krwawienie w nowiu, owulacja, gdy księżyc jest w pełni – dokładnie tak, jak zamierzała natura.

Dziś Aia uczy tych potężnych terapii w Polsce i za granicą dla kobiet wielu narodowości i prowadzi intensywne uzdrawianie dla klientów przylatujących z całego świata.

Ta terapia jest potężna. Ta terapia ma ogromną moc zmieniania życia – zarówno klientów, jak i terapeutów, którzy z niej korzystają. 

A Aia jest żywym tego dowodem.

Newsletter

Dołącz do naszego Newslettera



pl_PLPolish
Wózek